Najfajniejszy w Dawid Garedża jest dojazd.
Tak, dojazd. To bezkresne stepy na granicy azersko-gruzińskiej, bez cywilizacji, bez domów, asfaltu. Cisza, krajobraz, spokój. W tym szczerym polu w pewnym momencie pojawia się kilka ogromnych tablic (wielkości tych na autostradzie), kierujących do Dawid Garedża.
Widoki są jednak tak piękne, że warto tu przyjechać dla samych krajobrazów, wręcz mogłoby nie być monastyru na końcu drogi:-)
Monastyr jest wykuty w skale, można go zwiedzać poza prywatną częścią, w której wciąż mieszkają mnisi. Warto podejść na górę za monastyrem. Trafimy tu na grodzenie granicy (można przejść - po drugiej stronie są kolejne monastyry) i na "łzy Dawida", czyli źródełko.