Stromboli to w zasadzie sam szczyt wulkanicznego stożka,wystający ponad wodę. Wyspie co kilkanaście minut dochodzi do erupcji, szczytu nawet nie widać, bo wulkan cały czas dymi.
Dopływając do wyspy, przepływami obok stromego zbocza, po którym spływa lawa (oczywiści nie w tym momencie), a potem obok maleńkiej skalnej wysepki któej stoi latarnia.
Zatrzymujemy się na przystani ("port" to byłoby za duże słowo) przy zupełnie czarnej plaży - nie ma tu piasku, tylko materiał powulkaniczny. Spacerujemy po wąskich uliczkach miasteczka, podziwiając na przemian groźnie dymiący szczyt wulkanu i przepiękny widok na morze. Pobyt na Stromboli kończymy, pijąc cudownie schłodzone sycylijskie wino...
Wieczorem, już na pokładzie naszego promu, jemy kolację. Podpływamy następnie pod Sciara del Fuoco - zbocze, po którym spływa lawa. Jest toż miejsce, z którego widać dym i lawę wydobywające się z krateru. Niestety, okazuje się, że spektakl nie będzie do końca udany. Stromboli dymi tak bardzo, że mocno to ogranicza nam widoczność i nie widzimy lawy. Szkoda, ale i tak Stromboli warto zobczyć z bliska!