W Milazzo okazuje się, że nasz hotel znajduje się na deptaku, więc nie mamy jak podjechać, żeby choćby zapytać o parking. Idę więc wywiedzieć się na recepcję, gdzie możemy stanąć, ale okazuje się, że pani ni słowa po angielsku nie mówi. A że ja po włosku z kolei też nie, to rozmowa nam nie idzie. Jakoś dogaduje się jednak, że pod hotelem stanąć nie możemy, parkingu też nie mają, pozostaje więc tylko ulica w centrum. W tabacchi kupujemy zdrapki, które służą jako karty parkingowe.
Zostawiamy rzeczy w hotelu i idziemy do portu, bo Milazzo jest naszą bazą wypadową na Wyspy Eolskie.