Herbaciane pola naprawdę jeszcze tu są! Podobno to tylko cień tych słynnych, ale są! Już wjeżdżając do Batumi czuć zmianę klimatu na tropiki. Ciężkie, wilgotne powietrze, ale nie tak gorąco jak w środkowej Gruzji, inna roślinność (palmy, egzotyczne kwiaty, bambus, herbata).
To ma być kaukaski Dubaj i na tą lokalną skalę może i jest, choć Gruzini lekko przesadzili z budynkami - wielkie, czasem bardzo dziwne, jakby na pokaz i ... puste (biura, mieszkania), na sprzedaż. Ale cały czas budują nowe.
Plaża jest kamienista (mi to akurat pasuje), bardzo tanie leżaki i napoje na plaży. Spoko barów i restauracji w starym Batumi, kuchnia już z tureckimi wpływami.
Dużą atrakcją jest port i promenada nadmorska o długości ok. 6 km. Tutaj fontanny (tańcząca i śpiewająca - ta druga wieczorem gra nawet "Herbaciane pola Batumi" Filipinek), delfinarium, aquapark, lodowisko, wypożyczalnie rowerów, różne pomniki, park i wiele, wiele innych.
Batumi reklamuje się też ogrodem botanicznym, ale muszę przyznać, że ten akurat na mnie nie zrobił wrażenia. Dużo roślin i drzew, ale mało kwiatów i jakoś tak nieciekawie. Może dlatego, że byłam w bardziej egzotycznych ogrodach (np. na Maderze).
Mimo lekkiej dozy kiczu, Batumi przypadło mi do gustu swoją atmosferą, kamienicami, innością od całej reszty Gruzji. Jednak Adżaria ma swoją odrębność.