A jednak nie obyło się bez stresu na granicy macedońsko-serbskiej. Serbski pogranicznik wziął do ręki nasze paszporty i zaczął wertować kartki, jakby szukał śladu pobytu w Kosowie. Na tą okoliczność przepytał nas dokładnie skąd jedziemy, czy byliśmy w Kosowie, a po co, a jak długo, co tam robiliśmy. Uspokoił się słysząc, że byliśmy oglądać wielki serbski zabytek, czyli monastyr Vysoki Decan.
W Niszu zatrzymujemy się, żeby obejrzeć Wieżę Czaszek. Jej powstanie to dość ponura historia. Na początku XIX w. w Serbii wybuchło pierwsze powstanie przeciwko Turkom. Serbscy powstańcy, których było znacznie mniej niż Turków, nie mając już innej możliwości obrony, wysadzili się w powietrze w prochowni, zabijając siebie i siły wroga. Wściekły turecki dowódca rozkazał obcinać głowy poległych powstańców, oskalpować i wypychać słomą. Część wysłał sułtanowi do Stambułu, a z części czaszek nakazał zbudować wieżę. Tak powstała wiedza z ludzkich czaszek, która miała odstraszać Serbów przed kolejnymi próbami powstania przeciwko Turkom.