Hurghadę można podzielić na cztery części - Dahar, Sakalla, Village Road i strefę czysto hotelową wzdłuż południowego wybrzeża miasta.
Dahar to najstarsza część miasta, w której znajduje się bazar. Taki niby prawdziwy arabski suk, według mnie jednak chyba już dawno utracił swój charakter. Jest mocno skomercjalizowany i nastawiony na turystów. Ale i tak w całym mieście to pewnie ostatnie takie "prawdziwe" i mniej sztuczne miejsce - miejsce życia miejscowych Egipcjan.
Sakalla to najpopularniejsza wśród turystów część Hurghady. To tutaj jest mnóstwo sklepów (z pamiątkami Made in China i wszystkim innym), restauracji, fast-foodów (wliczając w to McDonals's, Burger King, Pizza Hut). Jemy kolację w słynącej z owoców morza knajpce El Joker - pycha! A żeby choć trochę poczuć prawdziwy klimat arabskiego miasta, oddalamy się nieco od głównego szlaku. Wśród leżących na ulicach śmieci, pałętających się wszędzie kotów i w towarzystwie klaksonów szalonych kierowców, docieramy do portu rybackiego i na targ rybny - miejscowi patrzą na nas jak na kosmitów, bo jesteśmy tu jedynymi turystami.
Na południe od Sakalli znajduje się Village Road, gdzie znajduje się nasz hotel. Można tu zrobić zakupy (jest nawet spora galeria handlowa), zjeść coś w lokalnej knajpce albo po prostu pospacerować (choć za wiele poza hotelami i knajpami tu nie ma).
Czysto hotelowa część Hurghady to jej najbardziej na południe wysunięte obrzeża. Tutaj nie ma już naprawdę nic poza hotelami na pustyni. Jeśli chcecie zobaczyć coś poza hotelem właśnie, to tą część miasta raczej odradzam - mimo że najlepsze i najnowsze hotele są właśnie tutaj, bo to w tą stronę rozbudowuje się miasto.