Z Karnaku jedziemy do imponującej Świątyni Hatszepsut. To położona na pustyni i wykuta w skale ogromna budowla sakralna i grobowiec królowej Hatszepsut. Ponoć jest jedynie namiastką tego, czym była w okresie swej świętości. Ale jeśli jej ruiny budzą taki podziw teraz, to jak tu sobie choćby wyobrazić jak mogła wyglądać kiedyś? Świątynia położona jest na otwartym terenie, temperatura powietrza w cieniu to dziś pewnie ze 45 stopni, a w słońcu? Trudno tu wytrzymać, dlatego też turystów wiezie się do podnóża Świątyni meleksami jakieś 200-300 m (tyle trzeba by przejść od autokaru). Świątynia Hatszepsut ma swoją tragiczną kartę w historii turystyki Egiptu - w 1997 roku w zamachu terrorystycznym zginęło tu 58 turystów i 4 Egipcjan.
Po wizycie w Świątyni Hatszepsut jedziemy do Doliny Królów - kompleksu grobowców wykutych w skałach. Ze względu na niedostępny teren, miało to być bezpieczne i spokojne miejsce pochówku faraonów. Niestety, podobnie jak w piramidach, także tutaj groby władców Egiptu padły łupem złodziei i łowców skarbów. W stanie nienaruszonym ocalał w zasadzie tylko grobowiec Tutenchamona. Prace archeologiczne trwają tu jednak cały czas - więc może odkrycia dopiero czekają? W Dolinie Królów nie można robić zdjęć, można natomiast do woli dotykać, skrobać, zdrapywać hieroglify... W większości niczym niezabezpieczone, nie zapewniono im też odpowiedniej ochrony (nie tylko przed turystami, ale i światłem, wilgocią, temperaturą) - wszystko sobie niszczeje. My jeszcze grobowce obejrzeliśmy, ale co będzie za 100 lat?
Na zakończenie wycieczki do Luksoru odwiedzamy jeszcze Kolosy Memnona (prawie 18-metrowe posągi siedzącego na tronie faraona Amenhotepa III) i udajemy się na krótki rejs po Nilu. Znana jest mi brawura egipskich kierowców i muszę przyznać, że cechuje też kapitanów łodzi. Nasz kapitan bujał niemiłosiernie naszą niewielką łodzią (widać było, że sprawia mu przyjemność widok przerażonych twarzy turystów), a sterował za pomocą... stopy. Podczas rejsu mijamy Świątynię w Luksorze oraz Winter Palace, hotel, w którym Agatha Christie napisała "Śmierć na Nilu". Obserwujemy Nil - przypomina bardziej śmierdzący ściek niż rzekę z romantycznych rejsów. Normalnym widokiem jest tutaj płynący zdechły wielbłąd i kąpiące się przy brzegu dzieci.